Diagonal-Variation-Cover
Wprowadzenie

Powiedzieć, że Polska nie jest światową stolicą typografii, to poważne niedomówienie. Osoby zainteresowane tematem jeszcze do niedawna były skazane na wyjazd zagranicę, bądź kompilowanie wiedzy ze strzępków porozrzucanych po różnych uczelniach i publikacjach. Bodaj jedynym kursem, traktującym temat z szacunkiem na jaki zasługiwał, był Akademicki Kurs Typografii, działający przy Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pewne podstawy pojawiały się też jako przedmiot w curriculum wyższych uczelni artystycznych. Jednak pomimo istnienia na mapie typograficznej tych niewielkich fragmentów terytorium, cała dziedzina pozostawała, w większości, nieodkrytym i tajemniczym lądem.

Jest mi niezmiernie miło obserwować powolną, ale znaczącą zmianę tego stanu rzeczy. Polska może już, od pewnego czasu, pochwalić się kilkoma znaczącymi nazwiskami w świecie typografii, ale stopniowo u stóp tytanów zaczynają też pojawiać się pomniejsze autorytety. Nowe projekty typograficzne, na przykład projektantów zrzeszonych w Capitalics Type Foundry, regularnie odbijają się szerokim echem w polskim światku graficznym. Liczba polskojęzycznych publikacji również wzrasta, głównie dzięki pracy niezrównanego wydawnictwa d2d.

Nie jest więc, może, niczym dziwnym, że to wzmożone zainteresowanie znalazło w końcu swój wyraz w pierwszej polskiej konferencji stricte typograficznej. Wydarzenie, ochrzczone wymowną nazwą „Kroje”, miało być dwudniowym przedsięwzięciem (27-28.09.2019), co dawało nadzieję, że tematyka zostanie potraktowana z należytą powagą. Z początku nie byłem pewien swojego uczestnictwa ze względu na odległość (konferencja miała mieć miejsce w Warszawie, ok. 550 km od miejsca, gdzie mieszkam), ale kiedy zobaczyłem na liście prelegentów Martina Majoora, stwierdziłem, że nie może mnie zabraknąć. Kupiłem więc bilet, wsiadłem w pociąg i o poranku 27 września znalazłem się przed drzwiami Teatru Kamienica, gotów pławić się w blasku typograficznych autorytetów.

Konferencja typograficzna
O organizatorkach

Kroje powstały pod patronatem spółki Agora, ale głównymi odpowiedzialnymi są trzy osoby. Jak same piszą o sobie: Marta Imbiorkiewicz jest pomysłodawczynią i organizatorką, a Ania Martowska i Ola Miąskiewicz – zespołem projektowym. W praktyce podział ról był, oczywiście, nieco bardziej skomplikowany, o czym można przeczytać w obszernym wywiadzie, jakiego organizatorki raczyły mi udzielić. [wywiad]

Od lewej: Ania Martowska, Ola Miąskiewicz, Marta Imbiorkiewicz. fot. Grzegorz Mikrut

Warsztaty

Zanim rozpiszę się na temat moich odczuć, powinienem wspomnieć, że konferencja, tak naprawdę, zaczęła się zanim się zaczęła. Oficjalny początek wydarzenia wyznaczony był na piątek rano, ale już od poniedziałku w najlepsze trwały typograficzne warsztaty. Większość z nich prowadzona była przez prelegentów, ale nie wszystkie. Nie mogłem, niestety, wziąć w tych zajęciach udziału, jednak nie mam wątpliwości, że możliwość pracy pod kierunkiem Martina Majoora, czy Rainera Ericha Scheichelbauera, twórcy aplikacji Glyphs, była prawdziwą gratką dla każdego typoluba.

Martin Majoor prezentuje „technikę podwójnego ołówka″ w trakcie warsztatów.

Organizacja

Sama konferencja podzielona była na dwa dni, z których każdy mieścił sześć 45-minutowych wykładów, oddzielonych od siebie 15-minutowymi przerwami, oraz jedną, godzinną, przerwą obiadową. Był to dość napięty grafik i, przyznam, zastanawiałem się, czy trzy kwadranse okażą się dla prelegentów wystarczające, żeby wyjść poza poziom ogólników. Szczęśliwie większość mówców przygotowała się na ograniczenia czasowe: ilość wiedzy upakowanej w tych krótkich prezentacjach sprawiał, że przez większość czasu notowałem z furią. Niestety po wykładach pozostawało bardzo mało czasu na pytania, co było, być może, największą niewykorzystaną szansą całej konferencji.

Wykłady

Poziom wykładów był, w moim odczuciu, wysoki. Zwłaszcza pierwszy dzień, obfitował w pozytywne niespodzianki. Jacek Utko pokazał proces projektowy makiety ogólnokrajowej gazety, jaką jest Gazeta Wyborcza. Marta Wajszczyk zwróciła uwagę na związek liter z ludzką anatomią oraz ich rolę w kreowaniu wrażeń. Viktoriya Grabowska, na podstawie kroju Maria Theresia, wprowadziła słuchaczy w problem czytelności alfabetu przez osoby niewidome, dodając pasjonującą historię genezy tej formy pisma. Urszula Pyskło opowiedziała o możliwościach i ograniczeniach papieru jako medium. Po obiedzie Tomasz Kuc z Foxrabbit udzielił kilku wskazówek na temat składania danych. Dzień zakończył mocnym, brodatym akcentem Maciej Zarański, przybliżając słuchaczom świat tradycyjnego druku typograficznego (chociaż jeszcze ciekawiej mówił następnego dnia, w trakcie afterparty).

Pierwszy dzień zawiesił poprzeczkę tak wysoko, że drugi dzień chyba nie do końca dobił do tego samego poziomu. Na plus należy zaliczyć wykład Henninga Skibbe o rozszerzonych rodzinach pisma i Martina Majoora o projektowaniu cyfr. Inna znakomitość, Verena Gerlach, skupiła się na jednym projekcie, skądinąd ciekawym, do tego stopnia, że ciężko było z wykładu wynieść praktyczną wiedzę. Reiner Erich Scheichelbauer z kolei, w bardzo zabawnej prezentacji, opowiedział o styku typografii i polityki oraz o możliwościach formatu Open Type. Jednak przy poruszaniu spraw tak poważnych jak polityka, wskazana byłaby nieco głębsza refleksja, której, niestety zabrakło.

Henning Skibbe w trakcie wykładu

Elementy praktyczne

Należy powiedzieć kilka słów o „przyziemnej” stronie przedsięwzięcia. Tutaj organizatorkom należą się najwyższe noty uznania. Pomimo niewielkiego wcześniejszego doświadczenia i kameralnego charakteru Krojów, Marcie, Ani i Oli udało się stworzyć wydarzenie nie odbiegające profesjonalizmem od większych i lepiej znanych konferencji.

Wielki wpływ na ten sukces miał wybór miejsca: warszawski Teatr Kamienica nie tylko świetnie pasował do poruszanej tematyki, ale też zapewnił wykwalifikowany personel do obsługi uczestników, bufet oraz klimatyzowaną salę z doskonałą akustyką i wygodnymi siedzeniami. Po spędzeniu kilku godzin na twardym krześle na innej konferencji bardzo doceniam ten ostatni punkt. Wisienką na torcie był dla mnie gong (czy może dzwon?), którym obsługa ogłaszała koniec przerwy.

Teatr Kamienica

Nie można też nie wspomnieć o tym, że wszystkie prezentacje były na żywo tłumaczone na język angielski (tudzież chyba z angielskiego na polski). Wystarczyło odebrać zestaw ze słuchawkami, żeby słuchać wystąpień w wybranym języku.

W jednym z pomieszczeń teatru znajdowały się stanowiska wystawców, na których można było zaopatrzyć się w książki, wzorniki papieru i wiele innych ciekawostek. Wszyscy uczestnicy otrzymali identyfikatory oraz goodie-bagi pod postacią plecako-worków, wypełnione materiałami od organizatorek konferencji, prelegentów i sponsorów. Część z tych materiałów była nawet na tyle wysokiej jakości, że postanowiłem je sobie zachować.

Głód wiedzy dawał o sobie znać przy stoisku z książkami

Identyfikacja wizualna

Materiały i identyfikacja graficzna Krojów, to temat do którego być może jeszcze wrócę, ale można śmiało powiedzieć, że została tu wykonana solidna robota. Zaprojektowane zostało rozpoznawalne logo, którego “k” bardzo sprawnie funkcjonowało jako sygnet. Tego ostatniego nie sposób było przeoczyć, gdyż majestatyczne fioletowe “k” górowało nad sceną. Jako podstawowe pismo wybrana została geometryczna rodzina Poppins od Indian Type Foundry. Silny charakter tej rodziny dobrze zgrywał się z mocną paletą kolorystyczną identyfikacji, Jeśli kogoś dziwi, że użyty został krój z Google Fonts, przypomnę, że konferencja nie miała charakteru komercyjnego i opierała się głównie na hojności sponsorów. Co może nieco bardziej raziło, to to, że Poppins nie posiada zbyt dobrze zaprojektowanych polskich znaków diakrytycznych.

Sygnetu konferencji naprawdę nie dało się przeoczyć

Mógłbym jeszcze poczepiać się szczegółów (i być może jeszcze kiedyś to zrobię), ale prawda jest taka, że jestem pełen uznania dla Ani, Oli i Marty zarówno za projekt jak i praktyczne wdrożenie identyfikacji. Każdy, kto pracował przy brandingu, wie jak długi i żmudny może być proces przejścia od koncepcji do efektu końcowego. W tym wypadku udało się stworzyć funkcjonalną szatę graficzną, obejmującą elementy od strony internetowej, przez animacje (wykonane przez studio Mańkut), książeczki aż po gigantyczne “k” na scenie. We wszystkich materiałach identyfikacja zachowała jednolity charakter, odróżniający się od innych polskich konferencji. W dodatku nie widziałem ani jednego wątku w mediach społecznościowych z narzekaniami, na przykład, na kształt logo. Jeśli nie jest to sukces na miarę naszych czasów, to naprawdę nie wiem, co nim jest.

Goodie bag wraz z zawartością

Afterparty

Zabawnym i miłym akcentem końcowym Krojów było afterparty w jednym z klubów na warszawskiej Pradze. Wybór miejsca był dość odważny: uczestnicy poza trunkami mogli zakosztować również gazu pieprzowego, ale widok Martina Majoora w kącie klubu rozprawiającego o typografii do rytmu tanecznego bitu, nie jest czymś czego doświadcza się każdego dnia.

Podsumowanie

Konferencję Kroję uważam za wielki sukces i bardzo się cieszę, że wziąłem w niej udział. Za jej największy atut uważam poziom prelekcji, które wypełnione były praktyczną, przydatną wiedzą. Udział zagranicznych gwiazd był z pewnością ważny, ale najciekawsze prezentacje należały do prelegentów, o których usłyszałem po raz pierwszy. Organizacja i identyfikacja graficzna były w zupełności odpowiednie dla konferencji o randze międzynarodowej. Natomiast afterparty było okazją nawet dla zatwardziałych introwertyków, żeby nawiązać nić porozumienia z innymi osobnikami ludzkimi.

Największym problemem konferencji był dla mnie brak czasu na pytania od publiczności po wykładach. Nie wiem, czy była możliwość, żeby rozwiązać to inaczej. Może można było udostępnić prelegentom inną salę tylko do odpowiedzi na pytania? To oczywiście stwarzałoby ryzyko, że po ciekawym wykładzie połowa uczestników zadawałaby pytania zamiast słuchać kolejnej prezentacji.

Tak czy inaczej, Ania, Ola i Marta mają moje serdeczne gratulacje i podziękowania. Mam nadzieję, że nie skończy się na jednej edycji i będziemy mogli jeszcze nie raz uczestniczyć w typograficznej uczcie, jaką były tegoroczne Kroje.

Dotarłeś/aś do końca! Gratulacje.

Jeśli interesuje Cię, co na temat organizacji konferencji i planów na przyszłość mają do powiedzenia organizatorki, koniecznie przeczytaj wywiad, jaki miałem okazję z nimi przeprowadzić.

Jeżeli ten artykuł okazał się dla Ciebie ciekawy (albo wręcz przeciwnie) daj mi znać w komentarzu. Jeśli podzielisz się nim w mediach społecznościowych, również będzie mi bardzo miło.

P.S. Dziękuję Ani, Oli i Marcie za udostępnienie zdjęć i innych materiałów, bez których ten artykuł byłby znacznie uboższy.